Na murawie doszło do fizycznego ataku na zawodnika gości. Mimo tego kolska drużyna postawiła na grę i domagała się sportowego rozstrzygnięcia.
W Tokarach Pierwszych spotkały się Orzeł Kawęczyn i MKS Olimpia Koło w finale strefowego Pucharu Polski. Od pierwszych minut było czuć rangę wydarzenia i napięcie typowe dla meczów o trofeum. Trybuny żyły każdym zagraniem, a obie jedenastki szukały przewagi detalami taktycznymi i stałymi fragmentami gry.
Przed meczem podkreślano sportowy charakter rywalizacji i oczekiwanie na dobre widowisko. Jak relacjonuje portal polskapilka.pl, obie strony miały swoje atuty i plan, co zapowiadało twarde, wyrównane granie.
W pierwszej części oglądaliśmy ostrożną grę w środku pola i dużo pojedynków o pozycję. Po zmianie stron tempo wzrosło, pojawiło się więcej akcji, ale też coraz więcej dyskusji z arbitrem i nieczystych zagrań przerywających płynność. Emocje zaczęły buzować szczególnie przy stałych fragmentach i przy linii bocznej, gdzie dochodziło do przepychanek.
Kluczowym momentem było uderzenie w twarz zawodnika Olimpii Koło przy rozgrywaniu stałego fragmentu. Chwilę później doszło do kolejnych spięć przy wznowieniu z autu, a na murawę wtargnął kibic gospodarzy, który zaatakował piłkarza gości. Interweniowały służby porządkowe, a sędzia przerwał mecz i wskazał na możliwość rozstrzygnięcia poza boiskiem. Kolski zespół odmówił jednak takiego zakończenia. Goście wyraźnie zadeklarowali chęć dokończenia spotkania na boisku, stawiając na fair play i wynik wywalczony grą.
Po decyzjach arbitra obie drużyny wróciły do gry w okrojonych składach, co wymuszało większą dyscyplinę taktyczną i szybkie reakcje. Olimpia Koło zachowała chłodną głowę, konsekwentnie dążyła do swoich sytuacji i do końca szukała kontaktu. Mimo trudnych okoliczności kolscy piłkarze trzymali porządek, a ławka gości uspokajała i porządkowała ustawienie.
Spotkanie odbyło się 11 listopada w Tokarach Pierwszych, pomiędzy Orłem Kawęczyn i Olimpią Koło. Uderzonym zawodnikiem Olimpii był grający z numerem 16 Olaf Ossowski. Po przerwaniu meczu sędzia Krzysztof Olejniczak zdecydował o odesłaniu łącznie 4 zawodników do szatni, a gra została wznowiona w stosunku 10-9 na korzyść Olimpii. Czerwoną kartkę otrzymał bramkarz gospodarzy Adam Wasiluk, a między słupkami stanął Maksymilian Misiak. Dla gości trafił Jan Iwulski, który w doliczonym czasie nie wykorzystał rzutu karnego obronionego przez Maksymiliana Misiaka. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla Orła Kawęczyn, a decydujące fragmenty grano w osłabieniu po obu stronach, przy liczbie zawodników 10-9 na korzyść Olimpii.
Wątpliwości wzbudziła jakość zabezpieczenia i organizacja strefy boiska. Z informacji, do jakich dotarła nieoficjalnie redakcja naszego portalu, wynika, że został złożony protest oficjalny za słabą organizację wydarzenia przez gospodarzy.