(10)|
Czytano: 20,676 razy |
przeczytasz w ok. 4 min.
We wtorek (17 maja) w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury odbył się wykład Stefana Niesiołowskiego – dawnego opozycjonisty połączony z projekcją filmu „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł.”
Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 17.00. Widzów, których zgromadziło się około dwustu – z czego dużą część stanowiła młodzież lokalnych szkół średnich – przywitał przewodniczący zarządu powiatowego Platformy Obywatelskiej Maciej Kaniewski. Po nim głos zabrali przybyli parlamentarzyści.
Senator Ireneusz Niewiarowski powiedział: „Zorganizowałem wcześniej podobne spotkanie w Koninie, gdzie ponad trzy tysiące młodzieży obejrzało film. Byłem pod wrażeniem ich reakcji. Projekcję poprzedzała wypowiedź Szymona Pawlickiego – działacza Solidarności i osoby, która w latach 70. była na Wybrzeżu, a potem budowała pomniki poświęcone ofiarom Grudnia `70. Muszę powiedzieć, że w działalność publiczną wszedłem dzięki Solidarności, której wiele zawdzięczam.„
Miłe słowa o gościu wygłosił także koniński poseł PO – Tomasz Nowak: „Nikt w latach 70. nie wierzył, że komuna nie będzie trwała wiecznie. Ale gdzieś tam przed nami byli ludzie tacy jak Stefan Niesiołowski. Ludzie, którzy odważni na tyle, żeby stanąć do walki nie lękając się tego, że skończy się to więzieniem.”
Jako ostatni do zebranych przemówił zaproszony szczególnie na tę okazję – profesor Stefan Niesiołowski, obecny wicemarszałek Sejmu. Na początek powiedział, jak sam przeżywał wspomniany w filmie okres historii: „Ja nie chcę uchodzić za bohatera, to zbyt wielkie słowo. Ja mogę powiedzieć, że nie walczyłem o Polskę z bronią w ręku. Nie pamiętam czasów zbrojnego Podziemia, kiedy strzelano, mordowano. Później komuniści zabijali przeciwników, skazywali ich we fikcyjnych procesach, zeznania wymuszali torturami. Ja byłem więzieniu, gdzie było zimno i nieprzyjemnie. Byłem głodny i przemarznięty, ale tam istotą tego była nuda. Jak przeżyć ten niekończący się cały dzień z kryminalistami? Jednak trzeba wiedzieć, że cierpieli ludzie 10 lat wcześniej, w czasach stalinowskich. Drugą uwagą jest to, że ja nie brałem udziału w Grudniu, ponieważ aresztowano mnie w czerwcu 1970 r. Grudzień przeżyłem w więzieniu, także wiedza moja na ten temat jest teoretyczna.”
Marszałek opowiedział także o swoim własnych sukcesów w walce z władzą ludową: „To, co zrobiłem, a jest najmniej znane, to zrzuciłem tablicę Lenina z Rysów. Była to akcja udana. Weszliśmy wówczas z kolegą w sierpniu, w godzinie takiej, aby być tam o 7.00 i by schodzić już po ciemku. Zakładaliśmy, że nikt nas tam nie będzie widział. Zataszczyliśmy tablicę nad przepaść i zrzuciliśmy. Kiedy spadała, to wydawało się, że nie ma końca. Był taki huk, że myślałem, iż słychać to w Krakowie. Ale nic się nie stało i nie złapali nas. Druga akcja miała miejsce w Łodzi. Na dużym pomniku przyjaźni polsko-radzieckiej napisaliśmy dużymi literami słowo Katyń”.
Mimo, że wykład Stefana Niesiołowskiego reklamowany był jako „wprowadzenie w klimat i atmosferę wydarzeń grudnia 1970 roku”, profesor wspomniał o tym w zaledwie kilku zdaniach: „W grudniu strzelała tylko władza komunistyczna, podzielona wewnętrznie, dość skłócona i niezdecydowana, co robić. Jak wiadomo, były różne ośrodki władzy. Strzelała władza do robotników. Z całą pewnością zabito 145 osób na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga. … To doprowadziło do końca komunizmu w Polsce i Europie. Później robotnicy już nie wychodzili na ulicę i tylko zajęli zakłady pracy. Władza miała do wyboru albo szturmować siłą – tak zrobiono by w Pekinie, Moskwie czy Korei. Władza w Warszawie zdecydowała się na rozmowy i to był początek końca. Natomiast w grudniu robotnicy wyszli na ulice i doszło do krwawej konfrontacji.”
Na zakończenie wystąpienia, przewodniczący Kaniewski przypomniał marszałkowi Niesiołowskiemu, że ten ma korzenie sięgające okolic Koła. Marszałek powiedział: „W XIX wieku Tymoteusz Niesiołowski mieszkał w majątku Rycerzewo koło Kłodawy. W Rdutowie na cmentarzu mamy duży grobowiec z piaskowca. Moja rodzina – Niesiołowscy - wywodzi się stąd, a moja mama z Łęczycy. Tak więc, w jakimś sensie, jestem tutaj u siebie”.
Po niespełna półgodzinnym wystąpieniu widzowie przystąpili do darmowej projekcji filmu „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł” w reżyserii Antoniego Krauze. Obraz przypomina jedną z najmroczniejszych kart z historii PRL. Rekonstrukcja prezentuje dramatyczne wydarzenia w Gdyni, zakończone pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku.