Sezon 2019/2020 Ligi Mistrzów był jak scena przygotowana specjalnie dla Roberta Lewandowskiego. Pandemia zatrzymała piłkarski świat, ale nie jego. Gdy futbol wrócił, był inny niż wcześniej – bez kibiców, bez atmosfery stadionów – ale Lewandowski wrócił jeszcze lepszy. Bayern Monachium zdobył trofeum, a on został jego twarzą. Najlepszy strzelec, lider i człowiek, który wreszcie, bez żadnych wątpliwości, wskoczył na szczyt europejskiej hierarchii.
Bayern w tamtym sezonie przeszedł metamorfozę. Zmiana trenera była punktem zwrotnym. Drużyna kierowana przez Hansiego Flicka zaczęła grać intensywnie, wysoko, agresywnie. Pressing, szybki odbiór, dominacja. Ale nie byłoby tej drużyny bez Lewandowskiego. W ciągu całej kampanii Ligi Mistrzów strzelił 15 goli w 10 meczach. To nie była seria jednego czy dwóch dobrych występów. To był pokaz konsekwencji i klasy.
Lewandowski w tamtym sezonie nie tylko zdobywał gole. On je planował. Obsesyjnie. Jego treningi, regeneracja, dieta, nastawienie – wszystko było podporządkowane temu, by być najlepszym. I był. Statystyki tylko to potwierdzają: 15 goli, 6 asyst. Gole głową, z lewej, z prawej nogi, z karnego, z akcji, po dryblingu. Nie było sytuacji, której nie potrafiłby wykorzystać.
To był też sezon, w którym Lewandowski pokazał, że nie potrzebuje już potwierdzenia z zewnątrz. On nie gonił już za nazwiskiem Ronaldo czy Messiego – on sam był jednym z nich. Finał LM z PSG, wygrany 1:0, tylko potwierdził, że w tamtym sezonie Bayern dominował jako drużyna, a Lewandowski jako piłkarz.
Wcześniej wielokrotnie był blisko. Finał z Borussią w 2013 roku – przegrany. Półfinały z Bayernem pod rząd – nieudane. Ale w sezonie 2019/2020 wszystko się zgrało. Forma, drużyna, trener. I on – w życiowej dyspozycji, głodny jak nigdy wcześniej.
To miał być jego rok. Gdy FIFA odwołała plebiscyt Złotej Piłki, wielu mówiło o skandalu. Ale to był moment, w którym świat piłki był zgodny jak rzadko: Lewandowski był najlepszy. Prasa, eksperci, byli piłkarze – wszyscy przyznawali mu rację. On nie musiał nic więcej udowadniać. Gdyby pojawiły się zakłady bukmacherskie na to, kto zdobędzie Złotą Piłkę, każdy bukmacher ustaliłby kurs na Lewandowskiego na poziomie 1.01. Tak wielkim faworytem był wówczas Polak.
Tekst został przygotowany we współpracy z legalnym bukmacherem Fuksiarz, posiadającym licencję wydaną przez Ministerstwo Finansów na organizację zakładów wzajemnych.
Pamiętaj, że gry hazardowe niosą ze sobą ryzyko. Mogą w nich uczestniczyć wyłącznie osoby pełnoletnie. Udział w nieautoryzowanych formach hazardu może skutkować konsekwencjami prawnymi.